Troja

Można w opiece się wkopać na zasadzie konia trojańskiego. I wtedy jest niezła zadyma. Firma wysyła nas opiekunów do pracy, a tutaj rodzina oszukuje i ją i nas mówiąc, że praca spokojna, bez problemów, a dostajemy opiekę nad psychopatą, a to już nie jest przyjemne. Rozumiem chorego, ale nie jego krewnych, którzy pewnie czekają na jego testament i to zapewne bogaty.

Już mi się zdarzały opowieści o zwariowanych staruszkach. My za to nic nie możemy, tylko mamy trefną pracę. Jak tutaj zapracować dla rodziny? No i co? Piękny „Koń”, a w środku „Dziecko-niespodzianka?” Na dodatek wysyp zmasowany wroga, wychodzi na to. Brunner, nie ze mną takie numery. Spadam sobie na drzewo banany prostować!

Albo rybka, albo?

Znamy to pewne powiedzenie, które często powiadamy w naszych dziwnych wyborach. Możemy my się pośmiać, ale przetłumaczcie to na język niemiecki, by ktoś nas raptem zrozumiał. Nawet nie ma na to czasu, bo to są praktycznie sekundy, a my nie kończyliśmy germanistyki na uniwersytecie. No bo to jest głupie, masz człowieku sekund 5, a studenci lat 5, i co? Kto lepszy? Nie mówcie mi tylko „Umpa, umpa studenciok”. To można zatańczyć i czekać w opiece 5lat, lub machnąć sobie Number 5. W ten sposób mamy możliwość poszaleć. Przynajmniej spiszemy się na piątkę. Starsi też lubią zadymę… Tutaj taką pokazuję….zadymcie.

Starszy luzak

Nie ma to, jak podopieczny o spokojnym usposobieniu i pomyślunku ze starych czasów. Najlepiej, jakby były to czasy hippisowskie. Rany, Woodstock w dwudziestym pierwszym wieku to dla młodych coś chyba niewyobrażalnego. Nie znają naszych przeżyć, nie wiedzą pewnie, jak wtedy się czuliśmy jako „dzieci-kwiaty”. Oj nam by się też przydało takie powrócenie do tamtych chwil. Ale nasi „dziadkowie” dają nam szczyptę tego ducha, bo sami pamiętają, kiedy byli młodzi i „kwiatowi”. My niedługo sami możemy być takimi ludźmi wymagającymi opieki i co potem? W naszych przepisach mamy to już niepoukładane, ale bądźmy luzakami, jak nasi ojcowie.

Wzloty i upadki

W opiece nad chorymi w Niemczech, jesteśmy narażeni notorycznie na wszelkie obserwacje od rodziny i otoczenia. Dosłownie jesteśmy pod lupą. Zazwyczaj nie zwracamy na to szczególnej uwagi, bo robimy swoje, ale czuwamy uważnie. Nigdy nie wiadomo, jaką opinię dostaniemy dla firmy. Może się zdarzyć, że jedna rodzina da 10pkt na 10, zaś druga da nam zaledwie 6 i to z bożej łaski, żeby nie było. No trudno, taką gulę i tak trzeba przełknąć, lecz firma i tak ma swoje zdanie na ten temat.

Rozumek

Zdarza nam się, że wracamy z wyjazdu do opieki i znajdujemy w domu totalny sajgon. Sprawa prosta. Nasz mąż, kochanek, chłopak nie zdążyli dokończyć malowania. Znając ich zdolności malarskie wiedziałam, że szczęśliwie po powrocie nie będzie. Pełno rozrzuconych folii, gazet i pochlapanych podłóg praktycznie chyba w życiu nie widziałam. Do tego doszły nieumyte naczynia w zlewie, brudne gary i nawet łazienka. wszystko, że tak powiem…. upieprzone. Przypomina mi się stare powiedzenie: „Murarz , tynkarz, akrobata, jedno zrobi, to zamiata”. Fajne powiedzenie, tylko ja mogłam po dwudziestu jeden godzinach jazdy dopiero się umyć i rozpakować na drugi dzień. Beeeeee

Pragnienie

Suchość w gardle i ta ciągnąca ochota napicia się wody powodują rozdrażnienie i to szczególnie w upalne lato. My opiekunki to mały problem. Po prostu idziemy do kuchni, bierzemy szklankę, nalewamy sobie i już. Musimy zatem pamiętać o naszych podopiecznych i zawsze koło łóżka, fotela i przy stole stawiać też szklankę wody. Niektórzy dużo jej piją, albo proszą o sok, kompot, czy nawet o lampkę wina do obiadu. Lecz jest też gros ludzi, którzy nie mają pragnienia i są potem kłopoty. Najlepiej jest chyba poprosić o pomoc pielęgniarkę przy najbliższej wizycie, czy kogoś z Pflegedienst, żeby u chorego nie doszło do odwodnienia przy braku pragnienia. Z nami jest inaczej z innej strony. Nie mamy pragnienia na wodę, ale do kogoś, kto na nas czeka w domu…

Niebo

Jak kiedyś śpiewał Jacek Skubikowski: ” Niebo, to dobre miejsce dla naiwnych”. Różnie to można interpretować. W przypadku nas-opiekunów wszelkiej maści można by pomyśleć, iż spodziewamy się dobrej pracy na wyjeździe, a tu nagle nam niestety wyjazd nie wypalił. Mamy wtedy dwie opcje do wyboru, bo albo ewakuacja z powrotem do chaty, albo zaciskamy zęby do końca. Czyli utwór możemy przerobić na to:”Stela, to dobre miejsce dla naiwnych”.

Zimno już było

No nie wiem, czy zima już odpuściła na dobre. ale trochę tego było i trzeba było odśnieżać, jak co roku. Niemożliwe przecież, by zima była bez śniegu i jakiś dziwnych anomalii. Jak to się kiedyś mówiło: „Stary, idź, zamieć i goło leć”. Jeżeli ktoś kuma tę przenośnię i zmianę sensu zdania, ten będzie wiedział o co biega. Szkoda tylko wstawać przed szóstą rano w opiece, by lecieć z miotłą, albo łopatą odśnieżyć. Ja akurat miałam pecha, bo musiałam to robić na Steli, a jak wróciłam do domu to także u siebie. Ledwo się wtedy mogłam wyspać po powrocie. Jak to mówią Francuzi, oto życie, czyli (chyba dobrze napiszę):”Ce’st la Vi” ( czytać se la wi). Po niemiecku to będzie „das ist Leben, czyli to jest życie.

Aaaaa tak sobie klecę

Czasami sobie tworzę śmieszną poezję, a w zasadzie w pracy w opiece, często coś rymuję siedząc przy garach. Też nie raz, nie dwa wychodzi mi rym po niemiecku. Rodzina przy wizycie się śmieje, bo mnie się „rymło”. Tylko wtedy trzeba zaznaczyć: „Oooo rym. I wychodzi o dziwo. To lubię, a przy tym ile śmiechu. To są fajne chwile, kiedy podopieczny, czy podopieczna w trakcie odwiedzin rodziny troszkę się pośmieją. Często takie robienie z siebie „pajaca” wpływa bardzo korzystnie na relacje zarówno z człowiekiem, którym się opiekujemy, jak i jego(jej) rodziną. Taką Stelę się potem pamięta do końca życia i zawsze jest co wspominać na stare lata.

Koronawirus w Niemczech

Mam okazję w ostatnich miesiącach przebywać w Niemczech. Jak wygląda sytuacja opiekuna z punktu obostrzeń jakie tutaj mamy?

Muszę przyznać, że za dużo się moja sytuacja nie zmieniła. Mam na co dzień do czynienia z Pflegedienst, które obowiązkowo przychodzi w maseczkach i rękawiczkach .jednorazowych.

Zresztą te rękawiczki używały siostry zawsze,. Co do mnie to praca jak praca za wiele się nie różni, może to się zmieniło, że znajomi nas nie odwiedzają, że każdy ma stracha się zarazić tym wirusem.

Zakupy muszę od jakiegoś czasu robić obowiązkowo w maseczce, używam też rękawiczki jednorazowe, choć inne osoby robiące zakupy ich nie używają.

Co do moich spacerów, to robię je codziennie, zachowuję odstęp od osób, które mijam, ale to już robię bez żadnej maski, łatwiej jest oddychać, zresztą tutaj są pola i lasy, więc nie spotykam często tutejszych ludzi.

Wydaje mi się, że obostrzenia w Niemczech są dużo mniejsze niż w Polsce.

Faktem jest też to, że więcej ludzi choruję, więcej jest też zmarłych.

Słyszy się to, że ludzie są chorzy, ale na tą chwilę, nie znam nikogo, kto by zachorował.

Może to przez to, że tutaj nie mam wielu znajomych i wychodzę tylko na zakupy i na spacery.

Uważam, że taka praca jako opiekun, opiekunka ludzi starszych w Niemczech sama w sobie może być rodzajem kwarantanny.

W końcu opiekunka w większości swojego czasu przebywa w otoczeniu jednej, maksimum kilku osób.