Zmiennicy na Stelli

Nie zawsze w pracy mamy pięknie. Jak ma przyjechać zmienniczka, czy zmiennik, to ja zawsze byłam przygotowana. Jednym słowem mówiąc: pościel świeżutka, zapasy na tydzień przygotowane i opisane dokładnie, posprzątane i wypucowane. Jeżeli ja wracam na stare miejsce ponownie, to wiadomo, że czasami są niedokładności, bo mam już swój system pracy i wiem, gdzie co jest. Ale jeśli zmiennikowi mówię, co, jak, kiedy i  zostawiam ściągę, to spodziewam się tego samego po powrocie. Jednak niektórzy zmiennicy mają to strasznie we włochatej trąbie, a tego nie znoszę. Wymagam tego od siebie i od innych. W końcu współpracujemy ze sobą. Ale zostawiać syf po sobie?!

Grzybobranie

Jeśli mamy taką możliwość, to na jesieni jedziemy na grzyby. Będąc opiekunem, czy opiekunką także chcemy sobie w trakcie przerwy pochodzić po lesie i przy okazji nazbierać grzybów. W końcu sos grzybowy, czy jakakolwiek potrawa z grzybami świeżymi, to wielka frajda na obiad. Co prawda one nie mają specjalnych zasobów żywieniowych, ale jak smakują! Jeżeli jest ich dużo, to wiadomo: suszymy na zimę, bo wtedy można zrobić kapustę z grzybami na Wigilię, czy pierogi, albo krokiety. Oj, takie frykasy powodują, że mamy standard dla mężczyzn, czyli przez żołądek do serca. Faceci są jacy są, ale zjeść porządnie muszą. Przynajmniej mnie tak uczono od dziecka i nie żałuję nauki…

Odwiedziny rodziny

Rodzinka to zawsze przyjeżdża niespodziewanie i rujnuje nam cały grafik przy opiece. Mnie to zawsze strasznie denerwowało. Ja np. mam pauzę, a oni wpadają jak oszaleli i już się zaczyna. Jakieś robienie kawy, jakieś ciasto, ale nie pomyślą nawet przez chwilę, że ja mam dwie godziny wolne i mam prawo do odpoczynku. W końcu nie nimi się opiekuję, tylko starszą osobą, która i tak się denerwuje, bo chce pospać po obiedzie i także odpocząć. Dlaczego nie można po prostu zadzwonić i umówić się na spotkanie? Czemu przeszkadzają w sumie nam i nie dają spokoju. Gdzie są, jak ich potrzeba? Nawet nie odbierają telefonu…

Opiekunowie i pasje

Każdy opiekun chyba się zawsze czymś pasjonuje. Tak myślę, że to jest równomierne nawet z naszą pracą. Być za granicą w pracy także szukamy czegoś, co nas interesuje i mieć czasami okazję, żeby jakoś coś dla siebie znaleźć. Też szukamy w necie. Jedni mają zbieranie starych butelek, inni znaczków, jeszcze inni znajdują swoje nowe hobby w nowym miejscu. Ciekawe jest to, że prawie zawsze zdarza nam się coś ciekawego, co nas porywa do działań. Np. w piwnicy, gdzie pracujemy znajdujemy jakiś przedmiot i nagle wpada nam do głowy, że w sumie my także możemy się tym czymś zainteresować i mamy pomysł na nowe hobby.

Opiekun domowy

Zawsze wyjeżdżamy do Niemiec, by być opiekunami, lecz zdarza się też, że taką pracę musimy wykonywać we własnym domu. Mamy rodzica chorego i leżącego w łóżku. Dopiero w takim momencie uświadamiamy sobie, że nie jest to takie łatwe. Przygotowanie posiłków o określonej godzinie, mycie, bieganie do apteki, załatwianie pielęgniarki do zastrzyku i lekarza na wizytę, nie mówiąc już o normalnych obowiązkach domowych. To nas w pewnym momencie męczy i deprymuje. Dlatego sami też musimy zadbać o siebie, by pomóc komuś. Jakieś witaminy, wapno, no nie wiem. Pewnie do tego dochodzą leki, które sami musimy przyjmować. I chyba na tym polega opieka we własnym domu.

Wpadki opiekuna

Są tacy opiekunowie, którzy za dnia nie mają za dużo pracy. Wieczorami jednak wychodzą z domu i nie ma mocnych, by opiekować się dalej, bo mają swoje w głowie. Jednym takim przykładem jest hazard. Ja rozumiem, pograć sobie od czasu do czasu na automatach, czy w karty jest ok, lecz jak można zostawić podopiecznego i ot tak sobie wyjść zostawiając go samemu sobie?

Drugą stroną medalu jest być uzależnionym od hazardu, a w naszej pracy w Niemczech jest zapewnienie ludziom starszym opieki pod każdym względem, a nie pojechać sobie niby do pracy i robić sobie, co się chce. Takich zmienników to ja osobiście nie chcę.

Stella i pożar

Jest nie raz tak, że jesteśmy w pracy świadkami pożaru u sąsiadów, a jednocześnie musimy pilnować podopiecznej lub podopiecznego. Jesteśmy w tym momencie sami z problemem, bo jak tu pilnować i pracować, a jednocześnie pomóc? Normalnie nie wiadomo, co pierwsze zrobić? Ja akurat pełna gotowość i zwarcie, ale osobiście daje to na nerwy popalić i potem człowiek czuje się cały skołowany i nie bardzo wie, czy powinien postąpić inaczej? Ja staram się w takich sytuacjach mieć zimną krew, ale potem po ochłonięciu dopiero wymiękam, bo adrenalina schodzi. Jeśli chodzi o mnie, to pierwsze: chronić ludzkie życie, po drugie zobaczyć, co ważniejsze? Podopieczny, czy życie sąsiada???

Nauka pizzy

Niestety w Niemczech nie mamy możliwości zrobić prawdziwej pizzy, a podopieczni ją lubią. I co teraz? Kupić gotową w markecie z chemią, czy trochę wysiłku i zrobić ją na swoją modłę w domu, w piekarniku. Na to mamy internet. Ale najpierw musimy się zapytać, czy w ogóle ją zrobić i ustalić listę zakupów (za zgodą) z człowiekiem, którym się opiekujemy.  Dziwne jest to, że starsi ludzie to jedzą, ale nie wiedzą, jak to zrobić? Warto pokazać, a potem zabrać się do pracy. Najlepiej, jakby widzieli namacalnie, jak to robimy, czyli przygotowanie ciasta, dodatki i żeby w tym brali udział. Oni mają dziką frajdę, a my…..obiad.

Spodnie z gaciami

Gacie w zasadzie każdy musi założyć i trzeba zobaczyć, czy wszystko jest w porządku? Potem się zastanawiamy, jak to idzie? Portki trzeba też założyć, żeby wyglądać, jak człowiek. Wódkę też trzeba mieć, żeby mieć względy bezpieczeństwa. W środku trzeba wiedzieć, czy się można opiekować, czy sobie zrobić Polska i jechać po bandzie. Ale z każdym wyjazdem trzeba się liczyć z tym, że d…ę trzeba ścisnąć, zawziąć się i wykonać jedną rzecz: wziąć walizy i pamiętać o nowennie do Kursk…..ego. Szczególnie o siedemnastej. Samo to daje nam swoje zdanie. Najlepsze jest to, że Stella jest porąbana i nie pięknie. Czyli poli się, jak josny pierun!

Bomba reklamowa

Jesteśmy bombardowani na co dzień reklamami. Na szczęście można to powstrzymać. Chcę sobie coś obejrzeć w ramach rekreacji przy opiece, mam chwilę przecież przerwy i chcę chociaż odpocząć chwilkę, a tu więcej reklam, niż czegoś fajnego. I tak muszę czuwać, ale ludziska, no bez przesady. Wiadomo, że jedziemy do pracy i trzeba wykonywać pracę (w końcu nam za to płacą), ale także mamy zazwyczaj te dwie godz. pauzy i staramy się je wykorzystać. A tu czekamy i oczywiście reklamy i ciągnie się to na „dzień dobry” minimum 5 min. Wiem, że stacja chce zarobić i stąd wiadomo co, ale niech robią to jakoś krócej i częściej i będzie już OK.