Nie mam się czego bać. Teraz mam nowe miejsce, nową Stellę i niczego się nie boję. Wiadomo, nowe miejsce, nowa rodzinka i seniorzy. Tylko czy to powód do stresu, chyba nie? Wygląda, że to seniorzy niemieccy mają mały stresik, przecież pojawił się któs obcy w domu i się kręci. Dla osób przyzwyczajonych do jakiegoś tam trybu życia, może to być spora zmiana. Ja wiem jak to będzie wyglądało, po kilku dniach będę „swój” i będą mnie traktowali pewnie jak członka rodziny. Na tym polega praca opiekuna, opiekunki w Niemczech, na towarzyszeniu seniorom w ich życiu codziennym. Mija pierwszy dzień pobytu na nowej Stelli, wszystko jest ok, ja jestem zadowolony, moi seniorzy też się pomału do mnie przyzwyczajają. Teraz to już z górki, pierwsze lody zostały złamane i jest na tą chwilę ok. Byle tak dalej. Będę Wam zdawał relację, jak sytuacja się rozwija i jak wygląda nowa Stella.
Seniorzy umierają
Pracując w opiece w Niemczech wiem jak często seniorzy umierają. Trudno powiedzieć jak długo może jedna opiekunka na jednej Stelli pracować? Zwykle to bywa rok, może dwa, choć czasami bywają też wyjątki. Jak mamy się zachować w przypadku śmierci, czy uczestniczyć w pogrzebie, czy też jechać do Polski? Wydaje mi się, że wszystko zależy, zależy od tego, jak jesteśmy związani z podopiecznym. Ja różnie miałem, jednym razem specjalnie jechałem na pogrzeb, innym razem nie czułem takiej potrzeby. W końcu nie jest to żaden obowiązek. Czujemy, że trzeba jechać, jedziemy, uważamy, że to tylko była praca i niewiele nas to obchodzi, lepiej nie jechać. Firmy w których pracujemy przecież nas nie zmuszają do tego, więc róbmy co uważamy, róbmy co nam serce podpowiada. Będziecie miały taki dylemat, sami musicie zdecydować co robić, nikt za Was nie podejmie takiej decyzji.
Wesoły busik
Zwykle jechałem do i z Niemiec dużym busem, tym razem był to wesoły mały busik, a w nim tylko Panie opiekunki, pracujące w Niemczech, które zdominowały nasz pojazd. Śmiechu było co niemiara, kobiety pełne humoru i optymizmu, fajnie mi się z nimi jechało, czas mijał szybko. Chwila moment i już byliśmy na granicy. Tam towarzystwo się musiało rozstać, wsiadłem do innego wesołego busika. Tym razem już nas było mniej, choć znalazły się nowe osoby, które podjęły ponownie rozmowę. Było ciekawie, kierowca też do rozmowy się przyłączył. Lubię rozmawiać, czasami polemizować, było to ciekawe doświadczenie i obiecałem sobie, że do Niemiec to tylko takimi busikami. Można poznać nowe osoby, wesołe kobiety opiekunki, które zawsze mają coś ciekawego do powiedzenia. Jedziecie do Niemiec do opieki, polecam taki wesoły busik, to najlepszy według mnie środek transportu.
Mówić po niemiecku w opiece
Po wielu latach pracy w opiece teraz mogę powiedzieć, że mówię po niemiecku w opiece. Na czym ta umiejętność polega? Polega na tym, że bez problemu mogę z podopiecznymi porozmawiać na dowolny temat, mogę zadzwonić do lekarza, do niemieckich służb zdrowia, czy też umówić się na wizytę. Początki były trochę inne, nie przyszło to łatwo. Na początku znałem kilka słów, a teraz operuję dosyć dobrze. Nie muszę się zastanawiać, słowa płyną i nikt nie może mnie powstrzymać. Co ciekawe, potrafię się kłócić w tym języku, więc, uwaga, proszę ze mną nie zadzierać, bo potrafię walczyć o swoje. Telewizja, oglądanie, nie ma problemu, rozumiem no może nie wszystko, ale 90 procent na pewno. Co mi pozostało? Muszę opanować lepiej gramatykę i nauczyć się dobrze pisać po niemiecku. Wiem, że łatwo nie będzie, ale kto wie, może się uda. Zachęcam Was do nauki języka niemieckiego. Znajomość obcego języka to przecież skarb i z mojego doświadczenia, prędzej, czy później może się Wam w życiu przydać.
Opieka i prywatka
Oczywiście, że opiekunka chce mieć kontakt albo z rodziną, albo ze swoim mężem czy partnerem. Ja na początku pracowałam po 14godz. na dobę i padałam wieczorem , jak kawka. Okazało się, że mój partner był także na Stelli 15km dalej ode mnie. Całe zadanie polegało na tym, byśmy się chociaż spotkali. Zrobiłam w końcu trochę kłopotu rodzinie, ale stanęłam na swoim, bo już nie mogłam tyle pracować, choć podopieczna była wredna, ale syn mnie dopingował. Jak już była sobota, to się tak denerwował, że było słychać krzyki w domu, ale dostałam wyjście na parę godzin. W końcu okazało się, że i on mi pomógł i „Szef” też, a babcia cała szczęśliwa, że poznała kogoś, kto mówi po niemiecku.
Weź opiekunkę…
W Polsce też potrzeba opiekunki i wtedy szukamy na swoim terenie. Przeważnie są to kobiety, które chcą jeszcze przed emeryturą sobie dorobić o ile jest taka możliwość. Są tacy ludzie, co pracują a mają np. matkę, czy ojca, czy dziecko chore i trudno to wszystko pogodzić, stąd potrzeba jakiejkolwiek pomocy. I jeżeli mamy okazję pomóc osobie chorej, to róbmy to. Ja akurat miałam po prośbie okazję pracować z młodym chłopakiem i powiem szczerze, że sprawiało mi to totalną frajdę. On miał dodatkową opiekunkę na co dzień, a ja miałam zadanie masować go, by mięśnie pracowały. Żeby było wesoło, to mieszkał niedaleko, więc codziennie wlatywałam do niego o określonej godzinie. Jego uśmiech nie wart był chyba tych pieniędzy….
Kobiety są lepsze do opieki
Jednak kobiety są czasami lepsze do opieki nad starszymi osobami. Szczególnie tam, gdzie mamy do czynienia ze starszą panią. W przypadku, jeżeli już jest małżeństwo, gdzie Pan jest dość ciężki, lepsi są zapewne panowie. Wszystko zależy, zależy od sytuacji w jakiej się znajdziemy. Sądziłem, że opiekun też się może sprawdzać w opiece nad panią, jednak było to moje subiektywne odczucie, nie odczucie rodziny. Panie tym razem wygrały, jednak nie poddaję się, następne zlecenie to zapewne ona i on, para, gdzie senior nie będzie lekką osobą. W takim przypadku opiekun mężczyzna sprawdzi się lepiej, tym bardziej, że być może będzie do opieki małżonka tego starszego człowieka. Jak to w życiu bywa, wszystko się okazuje po jakimś czasie w praniu. Dostanę nowe zlecenie, napiszę Wam co i jak, będziecie wiedzieli, jak sytuacja się rozwinęła.
Jedza
Jedzą nazywamy w zasadzie obiad, choć niektórzy wołają „koryto”, żeby było śmieszniej. Wesołość powoduje, że jakoś inaczej płynie życie. Szkoda tylko, że jak jedziemy do opieki do Niemiec, to nie możemy tak mówić, bo nie znamy odpowiednika na takie powiedzenie. Robi się wtedy problem. Chcemy jakoś zaskoczyć, ale nie mamy żadnej możliwości, by rozweselić podopiecznego, bądź podopiecznej, więc niestety pozostaje nam inne wyjście i zrobić to inaczej. Trzeba tylko znać naleciałości danego kogoś i także znać jego przywary i zrobić z tego troszkę szyderę albo zażartować z czegoś, by pośmiać się wspólnie. Wtedy jest wesoło.
Machloje
Machlojki zawsze mają popyt i inni na to lecą. Zawsze będzie tak, że ktoś szuka czegoś, a my możemy mu pomóc w transakcji. Nawet wyjeżdżając do Niemiec mamy jakieś tam układziki i pomimo pracy jesteśmy „na fali” i coś tam kombinujemy. Kwestia zasadnicza: należy na siebie uważać i także na ludzi, którymi się opiekujemy. Cena jest wysoka i można się zasadniczo „wkopać”. Można opiekować się starszymi ludźmi i wykonywać swoje „machlojki”, ale dać się złapać niemieckiej policji to niezła sprawa i tutaj w uchu brzmi piosenka:”Pokaż na co Cię stać”. Sprawa w końcu dotyczy delikwenta i problem w tym, kto zaopiekuje się naszym podopiecznym?
Festyny
Różne są festyny w Niemczech i można się czegoś nauczyć. Np. jakiś tradycji związanych z danym regionem. Lecz muszę przyznać, że mi się to podobało. Krzątając się między straganami można było spróbować regionalnych potraw, a nawet coś dla siebie kupić na próbę. Tak np. poznałam fajne sery, czy wyroby wędliniarskie, albo słodkości, czy wypieki. Sprawiało mi to dziką przyjemność buszując w tych wszystkich wyrobach, a także poznając rękodzieła ludzi, którzy byli pasjonatami w swojej dziedzinie. Wiadomo, mamy też Oktoberfest, co roku, ale te „maluchy” są też bardzo sympatyczne i człowiek uczy się przez to wielu rzeczy.