Zdarza nam się, że wracamy z wyjazdu do opieki i znajdujemy w domu totalny sajgon. Sprawa prosta. Nasz mąż, kochanek, chłopak nie zdążyli dokończyć malowania. Znając ich zdolności malarskie wiedziałam, że szczęśliwie po powrocie nie będzie. Pełno rozrzuconych folii, gazet i pochlapanych podłóg praktycznie chyba w życiu nie widziałam. Do tego doszły nieumyte naczynia w zlewie, brudne gary i nawet łazienka. wszystko, że tak powiem…. upieprzone. Przypomina mi się stare powiedzenie: „Murarz , tynkarz, akrobata, jedno zrobi, to zamiata”. Fajne powiedzenie, tylko ja mogłam po dwudziestu jeden godzinach jazdy dopiero się umyć i rozpakować na drugi dzień. Beeeeee