Nie ma to, jak podopieczny o spokojnym usposobieniu i pomyślunku ze starych czasów. Najlepiej, jakby były to czasy hippisowskie. Rany, Woodstock w dwudziestym pierwszym wieku to dla młodych coś chyba niewyobrażalnego. Nie znają naszych przeżyć, nie wiedzą pewnie, jak wtedy się czuliśmy jako „dzieci-kwiaty”. Oj nam by się też przydało takie powrócenie do tamtych chwil. Ale nasi „dziadkowie” dają nam szczyptę tego ducha, bo sami pamiętają, kiedy byli młodzi i „kwiatowi”. My niedługo sami możemy być takimi ludźmi wymagającymi opieki i co potem? W naszych przepisach mamy to już niepoukładane, ale bądźmy luzakami, jak nasi ojcowie.