Zakupy w opiece

Musimy robić zakupy, bo trzeba coś zjeść, mieć coś do mycia, środki czyszczące, albo musimy wymienić mopa. No to jedziemy razem z podopiecznym i np. jego żoną. Miałam takie przygody z obojgiem w Niemczech na Stelli. Samo zdrowie w cudzysłowiu. Nie dość, że się człowiek napchał wózka, to ciągle coś. Ale najbardziej było mi wstyd jadąc na zakupy z nimi. Oczywiście robiliśmy zakupy, ale żona zachowywała się jak matrona z tym, że dla mnie wychodziła słoma z butów. Te wymyślanie na stoiskach, karmienie siebie i męża promocjami powodowało, że ekspedientki patrzyły na mnie ze współczuciem i starały się pomagać łącznie z puszczaniem oka, że się w środku ducha totalnie nabijają, a ja wzdrygałam ramionami i robiłam śmieszne miny. Wesoło było, ale tylko dla mnie i dla tych pań.

Dodaj komentarz